poniedziałek, 11 listopada 2013

30. "No tak, ty go bronisz, a on już pewnie obmyśla, jak zaliczyć kolejne panienki".

- No wstawaj, Demi. - Selena ściągnęła z niej kołdrę, gdy dziewczyna buntowała się przed pójściem na lekcje. Cała zabawa powtarzała się już trzeci raz. Właściwie od czasu, gdy dowiedziała się, że Jonas miał ochotę zabawić się jej kosztem. Chodziła, jak zombie i straciła ochotę do życia. Czarnowłosa doskonale ją rozumiała, ale starała się jakoś funkcjonować. - Wiem, Jonas to dupek, ale nie możesz z tego powodu przeleżeć w łóżku do końca świata. 
- Nie chcę go spotkać i nie mam siły już przed nim uciekać. - Odpowiedziała i przykryła się szczelnie kołdrą. Pragnęła by współlokatorka zostawiła ją w spokoju i poszła już sobie, ale ona wcale nie zamierzała odpuszczać. - I... nie obrażaj go. - Pomimo tego, że zawiodła się na nim, to nie mogła znieść, gdy ktoś w jej pobliżu, mówił o nim źle. 
- No tak, ty go bronisz, a on już pewnie obmyśla, jak zaliczyć kolejne panienki. - Usiadła obok niej na łóżku, zastanawiając się, co takiego miał w sobie i Nick i Joe, że straciły dla nich głowy i naiwnie wierzyły w ich uczucia. - Jesteś za bardzo naiwna, a Jonasi lubią to wykorzystywać. To idioci i prostaki. - Dalej nie mogła zrozumieć dlaczego znów zabawił się jej kosztem, a co gorsza, ona była tak głupia, że mu uwierzyła i beznadziejnie dała ponieść się uczuciu. Niestety znał wszystkie jej słabe punkty i bezbłędnie potrafił ją podejść. Nie raz. 
- A ty co zamierzasz zrobić z Nickiem? - Podparła się na łokciu i spróbowała choć przez chwilę nie myśleć o Joe. 
- Jeszcze nie wiem, ale pewnie, to co zwykle, czyli będę krzyczeć, a później traktować go, jak powietrze. - Spróbowała zażartować, ale wcale nie było jej do śmiechu. Miała ochotę się rozpłakać i uciec stąd, jak najdalej. Ciężko było jej się do tego przyznać, ale nie wyobrażała sobie życia bez niego. 
- A nie myślałaś, żeby z nim po prostu porozmawiać? - Sama się nad tym zastanawiała, ale chyba bała się tego. 
- A po co? Żeby znów wciskał mi bajeczki o tym, jak to bardzo mnie kocha? Nie, dziękuję. - Wstała szybko z łóżka i podeszła do okna. - I tobie też tego nie radzę, bo się tylko nasłuchasz fałszywych, czułych słówek. - Wycelowała w nią palec, przestrzegając przed tym, co może ją spotkać, gdy okaże słabość. 
- Ale...
- Ty naprawdę chcesz usłyszeć, że jesteś jedna jedyna, a on jest niewinny? 
Selena spojrzała na nią, jak na wariatkę. I pewnie nią była skoro uwierzyła w to, że chłopak taki, jak Joe zakocha się w kimś takim, jak ona. 
- Po prostu chciałabym to wyjaśnić, usłyszeć od niego. Bo nigdy nie zachowywał się wobec mnie źle. 
Selena spojrzała na Demi z litością. Tylko ona mogła użyć takiego sformułowania na określenie dobierania się do niej. A Jonas pewnie potrafił to wykorzystać i karmił ją słodkimi kłamstwami. Z resztą nie mogła się z niej naśmiewać, bo sama uwierzyła słowom najmłodszego z braci. 
- Ale jest typowym samcem alfa i pieprzonym chamem, który tylko poluje na kolejne ofiary, tak samo jak jego braciszek. - Na samo wspomnienie o Nicku skręcało ją w środku i ogromna gula podjeżdżała jej do gardła. Kochała go, a on igrał z jej uczuciami, jakby była jakąś zabawką, którą można rzucić w kąt, gdy się znudzi. 
- Selena, jak to jest? - Demi długo wahała się czy o to zapytać, ale w końcu się odważyła. Od czasu rozmowy z Ashley zastanawiała się, jakby to było, gdyby już do tego miała dojść. Co by wtedy czuła, co tak właściwie powinna czuć.
- Z czym? - Spytała, nie rozumiejąc o co chodzi współlokatorce.
- No wiesz...
Zarumieniła się i Selena zrozumiała. 
- Chodzi ci o seks. - Przewróciła teatralnie oczami. - Nie ma w nim nic nadzwyczajnego. Kilka minut i po sprawie. - Kłamała, ale wolała nie myśleć o tym, jak przyjemnie jej było, kiedy kochała się z Nickiem. Wolała udawać, że wcale nie było jej tak dobrze, by się nie rozpłakać. 
- Ale podobno, gdy robi się to z kimś kogo się kocha, to jest cudownie. - Zawsze tak myślała i zawsze tak to sobie wyobrażała. Ona, jej ukochany i ich miłość. Myślała, że to będzie Joe, ale on chyba uważał inaczej. 
- Naczytałaś się za dużo romansideł. To jest tak zwyczajne, że aż czasem nudne.  - Przed oczami stanął jej obraz, jej i Nicka w męskiej szatni jeszcze z przed kilku tygodni. - Naprawdę nic nie tracisz. - Wzruszyła obojętnie ramionami. - To, co wstajesz? - Szybko zmieniła temat. 
- Chyba nie mam wyjścia. - Westchnęła niechętnie, ale wiedziała, że inaczej Selena ją zamęczy. A tego potrzebowała teraz najmniej. 
- Nie masz i naprawdę przestań się zadręczać, poradzimy sobie z Jonasami, nawet jeśli miałybyśmy ich unikać do końca życia. 

*

Joe chodził w tą i z powrotem po szkolnym dziedzińcu. Był wściekły. Mijał trzeci dzień odkąd Demi omijała go szerokim łukiem. Próbował złapać ją wczoraj i przedwczoraj, ale uciekała przed nim szybciutko, będąc zawsze w towarzystwie Seleny, która nie pozwalała mu się zbliżyć do niej na krok. Nie zamierzał jednak odpuszczać i postanowił dorwać ją, gdy będzie wychodziła z zajęć muzycznych. Dobrze wiedział, że była to jej ostatnia lekcja dzisiaj i gdy ją skończy, z pewnością wyjdzie z budynku szkoły, by dostać się do swojego pokoju. Musi się w końcu dowiedzieć o co jej chodzi, bo ta niepewność doprowadzała go do szału. Nie potrafił już myśleć o niczym innym, jak tylko o tym. Analizował wszystkie swoje czyny. Może powiedział jej coś przykrego? Może w jakiś sposób ją uraził? Może zrobił coś niestosownego? Nie przypominał sobie jednak nic takiego. Ale jedno wiedział na pewno - kochał ją i nie chciał oraz nie mógł jej stracić. 
I w końcu dopisało mu szczęście, bo tak jak przypuszczał, wyszła ze szkoły. Sama. 
Teraz albo nigdy. 
- Demi musimy porozmawiać. - Podbiegł do niej, ale gdy tylko go zauważyła, skręciła w bok i przyspieszyła kroku. Nie spojrzała nawet na niego i nie odezwała się słowem. Zabolało. Żeby jeszcze znał powód. - Uciekasz przede mną, unikasz mnie, nie chcesz ze mną rozmawiać, co się stało? 
- Joe zostaw mnie w spokoju. 
Uznał to za sukces, bo przemówiła do niego, choć nie tak, jakby tego chciał. Wyglądała na zmartwioną i nie podobało mu się to. Bardzo nie podobało. Tym bardziej się zaniepokoił. 
- Nie, musisz mi powiedzieć, co się dzieje. - Był stanowczy, może nawet trochę upierdliwy, ale nigdy w życiu na niczym mu tak cholernie nie zależało, jak na związku z nią. Stanął przed nią i nie pozwolił przejść
- Joe...
Próbowała go wyminąć, ale złapał ją za dłoń i przyciągnął mocno do siebie. Teraz już mu się nie wywinie. 
- Nie, wybacz kochanie, ale musisz w końcu wytłumaczyć mi, co się stało. A później, jeśli będziesz chciała, obiecuję, że dam ci spokój. - Odgarnął włosy z jej czoła i poczuł, jak jej mięśnie nareszcie się rozluźniają. Wcześniej była strasznie spięta. 
Poprowadził ją do pobliskiego parku i usiedli na swojej ulubionej ławce, pod rozłożystym drzewem, które teraz całe zieleniło się od liści. Doskonale pamiętał, jak przychodzili tu jesienią, by pomilczeć w swoim towarzystwie lub wymienić kilka uwag na temat scenariusza. Usiadł obok niej i zamknął jej dłonie w swoich. O dziwo nie wyrwała mu się. Czekał aż zacznie mówić, ale bardziej zainteresowana była wpatrywaniem się w wystający korzeń drzewa. 
- Dems, proszę cię. - Błagał, bo ta niepewność była nie do zniesienia. Pragnął, jak najszybciej poznać prawdę. Za długo na to czekał. 
- Bo Ashley... bo ona powiedziała... - zaczęła po chwili i widział, że ciężko jej sklecić zdanie. Wiedział też, że skoro Ashley jej coś powiedziała, to musiała być to bzdura wyssana  z palca. - Powiedziała, że jesteś ze mną tylko dla jednego. - Zaczerwieniła się po same uszy, ale przynajmniej spojrzała mu w oczy. - I że jak już to dostaniesz to mnie zostawisz. 
Wstał wściekły. No tak, mógł się domyśleć, że ta wariatka posunie się do tego, by opowiadać Demi takie głupoty. Nikt inny, jak tylko ona, nie wymyśliłby czegoś takiego. Miał ochotę jej przywalić, ale dalej pozostawała dziewczyną. Załatwi to z nią w inny sposób. Zawiódł się też na swojej dziewczynie, że była taka łatwowierna, nie ufała mu i wolała wierzyć tej idiotce. 
- Demi, powiedz czy zrobiłem kiedyś coś wbrew tobie? - Spytał poważnie, kucając przy niej. Sam sobie nic takiego nie przypominał. Zawsze traktował ją z szacunkiem, nie posuwał się dalej, nie robił nic czego by nie chciała. No ale może ona widziała to inaczej.
- No... nie. - Odpowiedziała mu, dalej wyraźnie zawstydzona. 
- To czemu jej uwierzyłaś, nie ufasz mi? - Zadał jej kolejne pytanie i zmusił by spojrzała mu w oczy, bo dalej wpatrywała się w ziemię. 
- Ufam, ale ona była bardzo przekonująca, a tobie..., znaczy na pewno byś chciał, a ja ... i jesteś doświadczony. 
Próbowała uciec wzrokiem, ale jej na to nie pozwolił. Trudno było mu się nie roześmiać, gdy się tak czerwieniła , ale powstrzymał się, by jej jeszcze bardziej nie wystraszyć. 
- Posłuchaj, oczywiście że chciałbym się z tobą kochać. - Zobaczył przerażenie wymalowane na jej twarzy. No tak, to była właśnie jego Dem. I taką ją właśnie kochał. - Jednak wiem, że ty tego nie chcesz i obiecuję ci, że nigdy nie zrobię nic wbrew tobie. - Myślał, że trochę ją uspokoi, ale zaczęła płakać. - Co jest? - Od razu znalazł się przy niej i objął ją ramieniem. 
- Przepraszam, że zachowałam się, jak idiotka. - Załkała mu w ramię, mocząc porządnie koszulkę. 
- Spokojnie, przecież nic się nie stało. - Przytulił ją mocniej, pogłaskał po plecach i pocałował w głowę. Nie chciał, by dalej była smutna, kiedy wszystko sobie wyjaśnili. - No już, nie płacz. 
- Wyszłam na kompletną kretynkę. - Było jej głupio i wstyd, że nie wierzyła w niego od samego początku. A Joe ją naprawdę kochał. Jak mogła w to nawet na moment zwątpić?
- Nie myśl już o tym, bo nie ma o czym. - Pocałował ją czule w usta. Wreszcie mógł skosztować jej malinowych warg, za którymi się stęsknił. Za całą nią się stęsknił. - Ale dobrze, że ten temat wyszedł, bo przynajmniej możemy o tym porozmawiać. - Oderwał się od niej, wiedząc, że lepszego momentu długo nie znajdzie. - Czy ty w ogóle o tym myślisz? - Tak, jak obiecał nie miał zamiaru jej do niczego zmuszać i naciskać, ale czasami ciężko było mu się powstrzymać, gdy byli blisko siebie. Co raz ciężej. A jego własna ręka też już mu nie wystarczała. No i nie mógł porównywać jej do delikatnego ciała Dems, które często sobie wyobrażał, jak je dotyka, pieści, całuje. Nie poruszali nigdy tego tematu, bo wiedział, że pewnie by zemdlała, ale teraz sam wyszedł, więc nie miał nic do stracenia, a przynajmniej pozna jej myśli. Chyba.
- Ale o czym? - Zapytała go z ciekawością. 
- O seksie. - Odpowiedział jej zupełnie poważnie. Znów zrobiła się cała czerwona i odwróciła głowę w przeciwną stronę. Takiej reakcji się spodziewał. 
- Joe... - Czuła się bardziej zażenowana niż kiedykolwiek wcześniej. Naprawdę chciał o tym rozmawiać? Mocno ją tym zawstydził. Dla niego było to takie proste i normalne, dla niej już nie. 
- Powiedz tylko czy o tym myślisz. 
Odsunęła się od niego jeszcze bardziej speszona. Zupełnie nie wiedziała, co ma mu powiedzieć. Domyślała się, co chciał usłyszeć, ale było to po za jej zasięgiem. Chociaż nie mogła zaprzeczyć, że momentami też o tym myślała, ale wstydziła się tego, jakby było czymś złym lub nieprzyzwoitym. I chyba powinna mu się z tego zwierzyć. 
- Czasem gdy jesteś blisko mnie chciałabym, żebyś był jeszcze bliżej. - Odwróciła się do niego i odpowiedziała w końcu, modląc się, by jej nie wyśmiał, bo nie umiała o tym rozmawiać.
Zaśmiał się, ale nie dlatego, że go to bawiło tylko bardzo, ale to bardzo cieszyło. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Raczej myślał, że nic mu nie odpowie i będzie musiał odpuścić.
- Ej, to nie jest zabawne... - Uderzyła go w ramię, a on w odpowiedzi przyciągnął ją do siebie i przytulił. - Nigdy nie czułam nic podobnego i nie wiem, jak mam się zachować. - Wyszeptała. - Moje ciało mocno reaguje na twoją obecność i trochę mnie to przeraża. 
- Nie masz się czego bać. - Pocałował ją w czoło. - Jesteśmy razem i to normalne i bardzo miłe dla mnie, że tak czujesz. - Uśmiechnął się, by dodać jej otuchy. Ta jej niewinność i wstydliwość były rozczulające. No i bardzo podniecające, ale tego jej raczej nie powie. Wtedy by mu pewnie uciekła - Seks też nie jest niczym strasznym, zwłaszcza, gdy ludzie się kochają i chcą być ze sobą bardzo blisko. - Tu puścił do niej oko na wspomnienie jej własnych słów. 
- Możliwe, ale...
- Wiem i rozumiem, że nie jesteś gotowa. - Ciężko mu było ukryć żal, ale przyjął to, jak najlepiej potrafił. - I już ci obiecałem, że nie zrobię nic czego byś nie chciała, ale ty obiecaj mi, że za trzy miesiące wrócimy do tej rozmowy. 
- Za pół roku. - Odrzekła błagalnym tonem. 
- Za cztery miesiące. - Pół roku to strasznie długo. Zwłaszcza, że gdy będzie pracował, nawet w West High, nie znajdą dla siebie tyle czasu ile mieli go teraz. 
- Za pięć.
- No dobrze, niech będzie, za pięć miesięcy wrócimy do tej rozmowy. - Nie miał zamiaru się z nią licytować i kłócić, gdy dopiero co zakończyli jeden konflikt. Po za tym nie mógł niczego na niej wymuszać. Poczeka cierpliwie i wytrzyma. Za bardzo mu na niej zależało, by stracić ją przez coś takiego.
- Dziękuję. - Pocałowała go w policzek i wtuliła się w niego plecami. Wreszcie znów wszystko zaczęło wracać na spokojne tory. Było ciepłe popołudnie, a ona i Joe mogliby je spędzić razem. Nic więcej nie było jej trzeba do szczęścia. 
- Stęskniłem się za tobą, wiesz? - Przymknął oczy i schował jej dłonie w swoich, gdy poczuł, że są zimne. Potem musnął jej kark ustami i uśmiechnął się, gdy usłyszał cichy pomruk zadowolenia.  
- Ja za tobą też. - Odwróciła się twarzą do niego, a on pocałował ją w czubek nosa. Zachichotała. 
- I zdecydowanie powinniśmy nadrobić zaległości. - Ujął jej twarz w swoje dłonie i pocałował zachłannie aż zabrakło im tchu.

*

Nick zadowolony wpadł do swojego pokoju i rzucił niedbale na łóżko wysłużoną torbę sportową, która towarzyszyła mu podczas wszystkich ważnych meczów. Już dawno nie miał tak dobrego humoru. Bo przez dłuższy czas zupełnie mu się nie wiodło. Bałagan w życiu osobistym przekładał się na jego postawę na boisku, tworząc w ten sposób błędne koło, z którego nie potrafił się wygrzebać. Na całe szczęście wszystko to było przeszłością. Właśnie wrócił z Princeton, gdzie wczoraj razem z chłopakami, skopali tyłki najlepszej drużynie pierwszej ligii, a on strzelił trzy bramki. Uwielbiał to przyjemne uczucie dreszczyku emocji. I nie tylko. Kochał piłkę. Niezaprzeczalnie, jednakże przez ten jeden dzień zdążył cholernie stęsknić się za Seleną.
W przypływie dziwnego entuzjazmu zrzucił z siebie bluzę od dresu i energicznie trzasnął drzwiami. Bez większego zawahania obrał kierunek szkoły, a dokładniej pracowni. Był pewien, że ją tam znajdzie. Bo w końcu, to była Selena. Żyła w swoim świecie, w swojej pracowni, gdzie nikt jej nie przeszkadzał. Kiedy tylko przekroczył próg prawie pustego pomieszczenia, zobaczył ją. Ubrana w luźną rozpiętą jeansową koszulę z podwiniętymi rękawami i włosami niedbale związanymi w koński ogon. Tak, to była cała ona. Kwintesencja jej stylu bycia, który tak uwielbiał. Stała przy sztaludze, odwrócona tyłem do niego, a w lewej ręce trzymała paletę. Był prawie pewien, że właśnie w tym momencie marszczy nos, czyli jak zawsze, kiedy tylko nad czymś się zastanawia.
- Cześć skarbie. - Wymruczał jej wprost do ucha i objął mocno w talii. Od razu do jego nozdrzy dotarł przyjemny owocowy zapach jej ulubionego szamponu do włosów. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się za tobą stęskniłem.
- Witaj, Nick.
- Mam nadzieję, że nie masz dzisiaj planów bo... -  Tu zrobił krótką przerwę i musnął delikatnie jej szyję. - Pomyślałem sobie, że...  - W tym właśnie momencie przejechał dłonią po przedramieniu dziewczyny, składając jednocześnie kolejny pocałunek niewiele powyżej miejsca ostatniej pieszczoty. - Moglibyśmy przejść się gdzieś razem.
- Nick, naprawdę daj sobie spokój. 
- Ale dlaczego? - Wiedział, że nie lubiła, gdy przeszkadzał jej podczas pracy, ale za bardzo się za nią stęsknił. Spróbował pocałować ją w usta, ale odsunęła się zdecydowanie, patrząc na niego z mordem w oczach.
- Nie mam teraz czasu, a poza tym, nie masz niczego lepszego do roboty? - Odparła chłodno. Zupełnie nie podobał mu się ten ton, bo nie zwiastował niczego dobrego.
- Co ci znowu przyszło do głowy...
- Pomyśl. - Odeszła w kierunku zagraconego stolika z barwnikami i rozpuszczalnikami.
W głowie momentalnie zapaliła się mu czerwona lampka ostrzegawcza. Tak, zdecydowanie coś było nie tak.
- Powiesz mi o co chodzi, czy mam sobie iść i dać ci święty spokój? - Spytał spokojnie, wyraźnie zasępiony. 
Zupełnie nie wiedział, o co jej chodziło, tym bardziej, że kiedy wyjeżdżał wszystko było w jak najlepszym porządku. Przygotowała mu naprawdę przyjemne pożegnanie i kazała na siebie uważać. A teraz traktowała go jak najgorszego zbrodniarza. Momentami naprawdę nie rozumiał postępowania własnej dziewczyny, wiedział jednak, iż nie należy się jej narzucać.
- No patrz, że też sam na to wpadłeś. - Odparła kpiąco, zakładając ręce na piersi. Miała ochotę podejść i po prostu uderzyć go w twarz, jednak jakimś cudem udało jej się powstrzymać. - Ale skoro już wychodzisz, to chciałam ci życzyć udanych wakacji, bo zapewne takie będą.
- Nie rozumiem...
Miała ogromną ochotę zrobić mu krzywdę, jednak wzięła głęboki oddech i policzyła w myślach do dziesięciu. Naprawdę nie był wart jej nerwów. Nie powinna w ogóle po raz kolejny mu zaufać. Przecież już raz ją skrzywdził, a ona głupia myślała, że tym razem będzie inaczej. Ale on się nie zmienił. Było dokładnie tak samo jak ostatnim razem. Znów zabawiał się jej kosztem, za jej plecami spotykając się z inną, a do tego nie miał nawet wystarczającej ilości odwagi by się do tego przyznać. 
- Następnym razem, kiedy będziesz chciał zakończyć jakąś znajomość z dziewczyną, to nie wysyłaj swojej matki, bo to było naprawdę żałosne. - Odpowiedziała bliska płaczu, bo mimo wszystko jednak była skończoną, zakochaną w nim idiotką.
- Ale ja przecież...
- Naprawdę mam daleko i mocno gdzieś to, że ty i ta twoja ukochana od siedmiu boleści, Amy, Allie czy jak jej tam, na wakacje wyjeżdżacie do Francji, że jesteście w sobie po uszy zakochani i macie zaplanowane całe bajkowe, obrzydliwie bogate życie. - Kłamała. Była cholerną hipokrytką, bo obchodziło ją, nawet bardziej niż powinno. Ale on był okropnym dupkiem, a ona nie chciała, by miał z tego satysfakcję. - Ale mógłbyś choć raz w życiu zachować się jak facet i mieć jaja, by się do tego przyznać.
- Selena, naprawdę nie wiem, co nagadała ci moja matka, ale to wszystko kompletne bzdury. - Już dawno nie był tak wściekły. Mógł przypuszczać, że matka za wszelką cenę będzie chciała postawić na swoim. Bo przecież nie mogła zrozumieć faktu, że nie chciał wyjeżdżać do pieprzonej Francji, ani też zadawać się z Amandą, której snobistycznego sposobu bycia nie mógł znieść, choć bardzo się starał. No ale jednak wszystko musiało być takie, jak ona sobie to wymarzyła. 
- Naprawdę, Nick, nie pogrążaj się jeszcze bardziej... -  rzuciła z całej siły paletę na blat stolika i ruszyła w kierunku wyjścia, jednak ją zatrzymał.
Złapał ją za nadgarstki i z całej siły, gwałtownie przyciągnął do siebie. Próbowała się wyrwać, jednak nie miała najmniejszych szans z żelaznym uściskiem jego wysportowanych ramion. Nie chciała, by jej dotykał. Miała ochotę znaleźć się jak najdalej i wyładować cały swój żal i frustracje.
- Sel. - Chaotycznie uderzała pięściami o jego klatkę piersiową, dlatego przyciagnął ją jeszcze bliżej, żeby nie zrobiła sobie krzywdy. - Naprawdę, posłuchaj mnie chociaż przez chwilę.
- Już wystarczy mi tych nowości. - Miała być silna, ale przegrałą sama ze sobą w momencie, kiedy po jej policzkach mimowolnie zaczęły płynąć łzy. - Może jeszcze powiesz mi, że mamusia planuje wam już wesele, albo zrobiłeś jej dzieciaka, a mnie traktowałeś jak przyjemną odskocznię?! 
- Nie ma żadnej Amandy, nie będzie żadnej Francji. Jesteś tylko ty, zrozum to wreszcie. Jeżeli chcesz dowodu, to mogę nawet teraz zadzwonić do matki.  - Przestała się szarpać, więc rozluźnił trochę uścisk i zmusił ją, by na niego spojrzała.
- Tak samo jak rok temu? - Zapytala z przekąsem, pociągając nosem.
Zabolało. Bo jak tylko mógł starał się pokazać, że jednak się zmienił. Wiedział już, że musi załatwić sprawę z matką raz na zawsze. I wiedział też, że nie będzie to wcale najprzyjemniejsza rozmowa w jego życiu.
- Doskonale wiesz, że się zmieniłem. Przez tyle czasu uganiałem się za tobą jak pies, żeby ci to pokazać, o mało co się nie zabiłem, a ty dalej mi to wypominasz?
- No tak, bo wiecznie winni są wszyscy wokół tylko nie ty. Bo chrabia Jonas jest przecież lepszy od innych. - Kolejna fala łez zalała jej policzki. - Wiesz co, daruj sobie i zostaw mnie wreszcie w spokoju! - Ułamki sekund później poczuł pieczący ból w okolicach policzka. Uderzyła go i znów chciała mu uciec, jednak w ostatniej sekundzie przygwoździł ją do najbliższej ściany.
- Nawet nie wiedziałem, że tutaj przyjedzie. Naprawdę myślałem, że zrozumiała, kiedy ostatnim razem z nią rozmawiałem, ale jak widać nie. Z resztą znasz moją matkę. - Zaczął, jednak Selena nie wyglądała na przekonaną. - Powiedziałem jej, że nie mam zamiaru jechać do żadnej pieprzonej Francji, ani spędzać czasu z Amandą, więc, jak zwykle postanowiła postawić na swoim.
- I dlaczego niby powinnam ci wierzyć? - Zapytała, pociągając nosem. 
- Chyba już to przerabialiśmy...
- Właśnie, jak widać nie wystarczająco dokładnie, skoro nie zamierzałeś mi powiedzieć. - Odparła. Naprawdę chciała by był z nią szczery, a on zupełnie nic jej nie mówił.
- Nie chciałem cię denerwować, bo wiedziałem, że właśnie tak zareagujesz.
- No więc jak mam ci ufać, skoro mówisz mi tylko to, co chcesz? - Była naptawdę zdenerwowana. Zupełnie się nie rozumieli. Nie w tym temacie.
- Przepraszam. - Naprawdę tak uważał. Chciał dobrze, a wyszło jak zwykle.
- Już to słyszałam...
- Kocham cię. - Nie zamierzał zostawiać jej w spokoju. Zamiast tego jednak pozbawił ją wszelkich argumentów pocałunkiem. Bo naprawdę chciał, by mu uwierzyła. To wszystko było tylko głupim nieporozumieniem. Głupotą, która była przemyślaną częścią planu jego nienormalnej matki, chcącej zaplanować mu całe życie. Ale nie chciał teraz o tym myśleć. Przez dłuższą chwilę rozkoszował się smakiem jej warg, o których tak wiele myślał podczas całego wyjazdu z drużyną, później jednak oderwał się od niej by zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Jesteś naprawdę monotematyczny. 
- A ty uparta. - Zaśmiał się pod nosem. - Na przyszłość, pamiętaj, żeby nie wierzyć we wszystko, co gadają inni, a w szczególności moja matka i zacznij ze mną rozmawiać. - Powiedział wszystko powoli, zmuszając ją, by zaszczyciła go spojrzeniem. Wiedział już, że wygrał wojnę. - I nie zapominaj, że nigdy się ode mnie nie uwolnisz. 

10 komentarzy:

  1. Rozdział świetny ;) Dobrze że Joe i Nick nie odpuścili i wszystko wyjaśnili.... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uffff! Odetchnęłam z ulgą na taki obrót wydarzeń. Już się obawiałam, że chłopakom nie uda się tak szybko, bo zapewne nie łatwo, wyjaśnić z dziewczynami. Swoją drogą, czyż nie jest tak często, że ufamy obcym, a nie chcemy zaufać tym, na których nam zależy? Super rozdział. Czekam na nn. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW! Świetny rozdział :) Super, że wszystko jest dobrze, przynajmniej na razie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział fajnie że Demi pogodziła się z Joe a Selena. Nickiem z niecierpliwością czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Joeeee :3
    Mam nadzieję, że niedługo ukaże się kolejny rozdział. Świetnie piszesz i mam nadzieję, że nie porzucisz tego bloga. Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no, za szybko sobie wyjaśnili! Cholera, jak ja nienawidzę tego, gdy bohaterowie od razu się godzą xd Wolę trochę napięcia xd I hrabia pisze się przez samo 'h'. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wie może ktoś kiedy następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jak i cały blog jest fantastyczny, choć brakuje mi trochę relacji Dems i Sel. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy możemy się spodziewać kolejnego rozdziału? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Do you realize there's a 12 word sentence you can say to your crush... that will trigger intense emotions of love and impulsive appeal for you deep inside his chest?

    That's because hidden in these 12 words is a "secret signal" that fuels a man's impulse to love, look after and look after you with all his heart...

    ===> 12 Words That Trigger A Man's Desire Impulse

    This impulse is so built-in to a man's mind that it will make him work harder than before to make your relationship the best part of both of your lives.

    Matter of fact, fueling this all-powerful impulse is so mandatory to achieving the best ever relationship with your man that the second you send your man one of the "Secret Signals"...

    ...You'll instantly find him expose his soul and heart for you in a way he's never expressed before and he will distinguish you as the only woman in the galaxy who has ever truly attracted him.

    OdpowiedzUsuń