środa, 24 lipca 2013

27. " A później będziemy żyli długo i szczęśliwie".

Nick starał się słuchać Seleny, ale z trudem mu to wychodziło. Błądził myślami tak daleko, jak się tylko dało. Z samego rana pokłócił się z matką, która do niego zadzwoniła. Strasznie wkurwiało go jej nastawienie do jego dziewczyny, a nie miał zamiaru ukrywać tego, że są razem. Jednak słowa matki, mówiącej, że Selena nie jest dla niego odpowiednia i powinien mierzyć wyżej wciąż dźwięczały mu w uszach i porządnie wytrącały z równowagi. Dodała również, że na wakacje załatwiła mu towarzystwo w postaci córki swojej dobrej przyjaciółki,  uczącej się w jednej z najlepszych szkół w Europie o nazwie, której nie potrafił nawet wypowiedzieć. Ze złości ścisnął mocniej dłoń dziewczyny, czego ona nawet nie zauważyła, tak bardzo była pochłonięta wizjami dotyczącymi udekorowania jednej ze ścian w pokoju małej Maddie, w wyjątkowy sposób, o co poprosiła ją Dani. Byli właśnie w drodze do domu najstarszego z jego braci, ale on wcale nie miał ochoty na odwiedziny.
- A potem zaprosił mnie na randkę, a ja się zgodziłam, bo tak bardzo go lubię. - Dobrze wiedziała, że Nick wyłączył się już jakiś czas temu, chciała tylko sprawdzić, jak daleko odleciał.
- To cudownie. - Odpowiedział automatycznie, ale zastanowił się przez chwilę i coś mu nie pasowało. Jaka randka, kto ją zaprosił i kogo lubiła tak bardzo? - Chwileczkę...
- Cieszę się, że wróciłeś. - Prychnęła, wyrwała mu dłoń i stanęła naprzeciw niego, poprawiając na ramieniu ciężką torbę z pędzlami i farbami. - Nick, co się dzieje? - Spytała, czując, że coś go martwi. Mógł udawać przed innymi, ale nie przed nią, bo za dobrze go znała.
- Nic, jestem zmęczony po treningu, trener ostatnio znęca się nad nami. - Uśmiechnął się do niej, by ją zmylić. Nie chciał jej okłamywać, ale nie miał wyboru. Gdyby Selena dowiedziała się o jego matce, to pewnie zadzwoniłaby do niej i powiedziała, co myśli, a to z pewnością nie poprawiłoby ich relacji.
- Nick... - Nie wierzyła mu, coś musiało się stać, czuła to.
- Naprawdę, wszystko jest w porządku, to tylko zmęczenie. - Zbliżył się do niej i pocałował ją czule. - A teraz chodźmy już, bo Maddie nie może czekać. - Wziął od niej ciężką torbę i ponownie złapał ją za dłoń.
- Pokłóciłeś się z matką znowu? - Szli dalej, ale jego złe samopoczucie wciąż ją gnębiło, bo nie była naiwna i łatwowierna, że chodziło tu o coś więcej niż tylko zmęczenie po treningu,
- Nie, nawet z nią nie rozmawiałem. - Odparł szybko i zdecydowanie, próbując zmienić temat. Na szczęście dla niego, jego telefon zaczął dzwonić i wyświetlil się numer Joe'go. Odebrał od razu, choć normalnie pewnie by z tym zwlekał.

*

Kiedyś nie wierzył, że małe dzieci potrafią poprawić humor, ale teraz przekonał się o tym na własnej skórze. Selena i Dani zamknęły się w pokoju małej i zabrały do pracy, Kevin urzędował w kuchni, a on najpierw przez godzinę nosił Maddie na rękach, dzięki czemu zwiedzili prawie cały dom i powyglądali przez wszystkie okna, a teraz mała spokojnie leżała w swoim leżaczku i mocno trzymała go za palec. Musiał przyznać, że jak na takiego malucha, to uścisk miała naprawdę godny pochwały. Uśmiechała się do niego, a przynajmniej tak mu się wydawało. Nie był pewien, bo robiła milion min na minutę i każda trwała tylko chwilę. To był pierwszy niemowlak z jakim miał do czynienia, ale chyba radził sobie z nim całkiem nie źle. Nie zwariował, co prawda, tak jak Joe na jej punkcie, ale złapał z nią dobry kontakt. O ile z takim maluchem można złapać jakikolwiek kontakt. Spodobał jej się bryloczek w kształcie małej piłki doczepiony do jego kluczy, więc kręcił nim w polu jej widzenia. Zachwycona wodziła za nim wzrokiem.
- Ja muszę na chwilę wyjść, poradzisz sobie? W razie czego Dani jest obok. - Kevin wszedł na chwilę do pokoju, upewnić się czy jego najmłodszy z braci jeszcze się nie znudził bawieniem jego córeczki, ale na to nie wyglądało. Mimo to wydawał się być czymś zmartwiony.
- Pewnie. - Odpowiedział, robiąc do Maddie jedną z tych min, które lubiła najbardziej, czyli rozciągnął usta, jak klaun.
- Wszystko w porządku? - Spytał, bo może i Nick często wyglądał, jakby wszystko miał gdzieś i na niczym mu nie zależy, ale teraz dało się wyczuć zupełnie coś innego.
- Tak. - Odpowiedział krótko i wrócił do zabawiania Maddie. Lubił ją, bo była jedyną obok Dani kobietą w rodzinie, które nie doprowadzała go do szału w przeciwieństwie do matki i tych wszystkich ciotek, których nie znosił.
- Na pewno? - Teraz już wiedział, że coś się stało. Chciał to tylko usłyszeć.
- Nie. Pokłóciłem się z matką. O Selenę. - Przerwał na chwilę, bo Maddie zaczęła grymasić, więc pobrzękał chwilę kluczykami od samochodu. - Nie rozumiem ich! Nie rozumiem, co im się nie podoba w Selenie, czemu Demi traktują, jak powietrze? Jakby się nie mogli po prostu odpieprzyć! Wybacz, Maddie. - Pogłaskał ją po policzku. - Mam dość ich wiecznego wtrącania się i układania mi życia na ich sposób! - Podniósł się z podłogi zdenerwowany i podszedł do okna. - Wiesz, co ona wymyśliła? Postanowiła wyswatać mnie z córką swojej przyjaciółki! Zaprosiła ją do nas na całe wakacje! I naprawdę myśli, że ja wrócę do domu?! - Podniósł głos, ale Kevin pokazał mu, żeby się trochę opanował, bo mała zaczęła się krzywić.
- Nick, uspokój się i postaraj to zignorować. - Kevin znał swoich rodziców doskonale i wiedział, że oni rozumieli szczęśliwe życie zupełnie inaczej niż jego młodsi bracia. Stąd wciąż powstawały między nimi konflikty. Dodatkowo sprawę zaostrzał fakt, że Demi i Selena nie pasowały na idealne - zdaniem ich matki - wybranki dla Joe'go i Nicka, czego Kevin nie był w stanie pojąć. W końcu obie miały dobry wpływ na chłopaków i wyciągały z nich, to co w nich najlepsze. Po raz pierwszy odkąd chodzili do West High nie musiał się o nich martwić.
- Myślisz, że to takie proste? - Najchętniej by coś rozwalił. Czuł się tak, jak wtedy, gdy zobaczył Dylana obściskującego Selenę. Wtedy też gotowało się w nim ze złości. - Matka uważa, że razem z Joe mamy chwilowy kaprys i zaraz się znudzimy! A ja się nigdy nie znudzę Seleną!
Kevin miał ochotę się roześmiać, na dźwięk tych słów, ale się nie odważył, bo widząc w jakim stanie był Nick, bał się, że ten odbierze to zbyt emocjonalnie.
- Nick, opanuj się, twoje nerwy w niczym tu nie pomogą, a mogą jedynie pogorszyć sprawę. - Kev poklepał go po ramieniu, by dodać mu otuchy, ale chłopak od razu się od niego odsunął, zły, że brat próbuje go uspokoić. - Nie długo będą chrzciny Maddie, rodzice przyjadą i będą mieli okazję, by lepiej poznać Selenę i Dems.
Nick spojrzał na niego, jak na szaleńca.
- Chyba sam w to nie wierzysz, prawda?
Kevin nie zdążył mu odpowiedzieć, bo do pokoju weszła Dani. Obaj od razu umilkli.
- Coś się stało? - Spytała, chociaż dobrze wiedziała o co chodzi. Za drzwiami słyszała całą ich rozmowę, ale nie mogła się do tego przyznać, bo wyszłoby, że podsłuchiwała, a wcale nie było tak do końca. Po prostu mówili dosyć głośno i nie o byle czym. A ona miała na to pewną radę.
Spojrzeli na siebie.
- Nie, wszystko w porządku. - Kevin objął żonę i ucałował ją w policzek. - A niby co się miało stać? - Nie chciał jej martwić, bo miał nadzieję, choć bardzo złudną, że wkrótce sprawa sama się rozwiąże. - A jak wam idzie? - Spytał, by zmienić temat.
- Świetnie, Selena wpadła w twórczy amok, a ja jej tylko przeszkadzam... Z resztą przyszłam po Maddie, by ją nakarmić. - Wzięła córeczkę na ręce i przytuliła ją mocno. Później pomówi z Kevinem. - A teraz my nie przeszkadzamy już wam  i idziemy do sypialni.
Kevin poczekał aż kroki jego żony ucichły na schodach i ponownie podjął temat.
- Słuchaj, Nick, na razie się nie przejmuj, a ja spróbuję coś wymyśleć.
- Byle by szybko, bo inaczej matka zarzuci mnie opowieściami o idealnej Rosie. - Nic nie miał do tej dziewczyny, bo nawet jej nie znał, ale kiedy matka zmusi go do spędzenia z nią dwóch miesięcy, to wtedy pokaże jej, jaki potrafi być wredny. - A ja naprawdę nie mam ochoty na wakacje z nią.
Znów drzwi się otworzyły, ale tym razem stanęła w nich Selena. Nick spojrzał na nią przerażony, modląc się w duchu, by nie słyszała nic, z tego co mówił wcześniej. Znając życie byłaby wściekła, że nic jej nie powiedział, zazdrosna, sfrustrowana i pewnie traktowałaby go, jak powietrze przez następne tysiąc lat.
Nie wyglądało jednak na to, by coś dotarło do jej uszu, bo podeszła do niego i przytuliła się mocno. Dopiero teraz zauważył, że miała żółtą i zieloną farbę na czole. Dla niego i tak wyglądała cudownie. Brzmiało to tandetnie i słabo, ale tak właśnie było.
- To ja was zostawię samych. - Odezwał się Kevin, niekoniecznie potrzebnie, bo i tak go nie słuchali.
- Skończyłaś już? - Spytał Nick, wyrzucając z głowy obraz matki, jęczącej mu do słuchawki.
- Nie, ale musiałam zrobić przerwę, żeby farba wyschła. - Objęła go mocniej i pocałowała czule.
- Jak długo?
- Wystarczająco.

*

Joe prowadził Dems przez zarośla w tylko jemu znane miejsce. Raz po raz słyszał jedynie cichy śmiech swojej dziewczyny, kiedy to wciąż potykał się o bliżej niezidentyfikowane przedmioty. Na całe szczęście była dla niego wyrozumiała i bez marudzenia dała prowadzić mu się w nieznane. Dlatego właśnie kochał Demi. Nie dość, że ufała mu bardzo mocno to jeszcze znosiła jego często nieudolne romantyczne zapędy. Zdawał sobie sprawę, że nie mógł lepiej trafić. Był szczęściarzem. I to cholernym. Tak, jak zawsze.
 - Joe, będziemy mieli niezłe kłopoty. - Zachichotała Demi, kiedy ciągnął ją za rękę jakąś wąską ścieżką. Było już dobrze po północy, a szkolna godzina policyjna obowiązywała od dwóch godzin. Mimo wszystko lubiła te ich wspólne wypady, kiedy mogli się sobą nacieszyć.
 - Może. - Skwitował z  chytrym uśmieszkiem. Dokładnie takim, jaki zawsze na nią działał. Nawet jeżeli przez dłuższy czas okropnie ją tym peszył.
 - Na pewno. - Już dwa razy sam Marymount przyłapał ich na przełażeniu po szkolnej bramie nad ranem. Doskonale wiedziała, że trzeci raz nie będzie już taki przyjemny.
- Ale i tak mnie kochasz, prawda? - Zapytał zabawnie ruszając brwiami, jednocześnie przyciągając ją do siebie i składając na jej wargach delikatny pocałunek. Co nadal nie przestawało go dziwić, Demi jeszcze bardziej pogłębiła pieszczotę i wplątała palce w jego włosy.
- Oczywiście. - Odsunęła się od niego i kontynuowali dalej swoją wędrówkę, ciemnym i chłodnym lasem.
Właściwie to czasem patrząc na nią, zastanawiał się, jakim cudem zaszła w niej tak znacząca zmiana. Teraz też. Nadal nie mógł przestać się dziwić. Jeszcze niedawno bała się do niego odezwać, uciekając przed nim gdziekolwiek się dało. I chociaż zajęło mu to trochę czasu, to nie traktowała go już z tak wielką rezerwą. Oczywiście nie mógł sobie pozwolić z nią na tyle, na ile kiedyś z Ashley, ale i tak całkowicie go to satysfakcjonowało.
- Daleko jeszcze? - Zapytała po upływie kolejnych pięciu minut ciszy. Właściwie bardzo często spędzali takie spacery w milczeniu. Nie potrafiła tego racjonalnie wytłumaczyć, ale często wystarczała jej sama obecność Joe'go i nic więcej nie było jej potrzebne.
- Właściwie to jesteśmy na miejscu.
Ich oczom ukazała się niewielka polana, którą niemal zewsząd otaczało jezioro. Wokół było tak cicho i spokojnie, że wręcz nierealnie. Nigdy w okolicy Hinnersville nie udało jej się znaleźć takiego miejsca. Demi przypominało to wyspę odgrodzoną od innych lądów. I ze wszystkich miejsc, w które zabrał ją jej chłopak, to polubiła najbardziej. Zdjęła sandałki i niczym mała dziewczynka zaczęła hasać po miękkiej, mokrej od rosy trawie. Mimo późnej pory na dworze było dosyć ciepło, więc nie czuła chłodu. Uśmiechała się od ucha do ucha, kręcąc się po całej polanie. Już dawno nie była w tak cudownym i magicznym miejscu.
Joe natomiast  jedynie z niedowierzaniem przyglądał się z boku, podziwiając poczynania Demetrii. Już nie raz zdążyła go zaskoczyć, ukazując mu swoje bardzo skrajne odsłony. Poznał ją, jako zdecydowaną i twardą, ale też nieśmiałą i niewinną. Każdego dnia obserwował jej przemianę. A ona stawała się wręcz nie do poznania. W pozytywnym sensie. Natomiast on zakochiwał się w niej coraz bardziej i bardziej. Nigdy nie przypuszczał nawet, że można szaleć za kimś tak mocno. 
Odrobina Shakespeare'a i nawet głaz nabierze ludzkich odruchów.
- Podoba ci się? - Stanął za nią i objął ją w pasie, delektując się zapachem jej włosów. Prawdę mówiąc ostatnimi czasy miał duże kłopoty z opanowaniem samego siebie, kiedy miał ją w pobliżu. Ale nie chciał jej do niczego zmuszać. Doskonale wiedział jak bardzo jest wrażliwa.
- Zdecydowanie. - Odwróciła się w jego kierunku i pocałowała go, tym razem w policzek. Może nie była jeszcze za każdym razem tak odważna w swoich poczynaniach, to dla niego i tak idealna.
Pociągnął ją w stronę wielkiego starego dębu, który jakimś cudem znalazł się w tym zacisznym raju na ziemi, pośród młodych świerków i jodeł. Godzinę wcześniej przyszedł tutaj sam, przynosząc potrzebne im teraz rzeczy. Demi zachwycona polaną, jak widać nie zauważyła czerwono-białego koca, rozłożonego pod koroną drzewa, bo wyglądała na naprawdę zaskoczoną. Może nie był to szczyt oryginalności z jego strony, ale ona go doceniła. Właśnie za to ją kochał. I za wiele, wiele więcej. Ach, Romeo...
- Chodź do mnie. - Usiadł, plecami opierając się o gruby pień drzewa i zachęcił ją, by siadła mu na kolanach. Jednak ona zareagowała na to z wyraźnym zawahaniem. Czasem dalej przypominała mu tą Demi z samego początku, kiedy to uciekała nawet wtedy, kiedy spojrzał w jej kierunku. - Nie bój się, nie gryzę. - Zaśmiał się cicho i pociągnął ją za rękę, a ona całkowicie mu uległa.
- Joe... -  Zaczęła niepewnie, jednak nie dał jej skończyć, zamykając usta pocałunkiem. Wiele razy już chciała się go o to spytać, ale się bała. Naprawdę jak dotąd nie spotkała takiego chłopaka, jak on. I z pewnością nie chciała go teraz stracić.
- Coś się stało? - Widział niepokój w wyrazie twarzy Demi, co go przestraszyło. Splątał jej palce ze swoimi i gładził spokojnie kciukiem wnętrze jej dłoni, jakby starając się zachęcić ją do mówienia. Miał tylko nadzieję, że wszystko było w porządku.
- Nie nic. Tylko... ja... chciałam wiedzieć. - Patrzył z rozbawieniem, jak jego dziewczyna plącze się w zeznaniach, a jej policzki przybierają barwę szkarłatu. Zupełnie tak samo jak jeszcze na początku roku szkolnego, kiedy próbował nawiązać z nią jakikolwiek kontakt. I chociaż mogło się to wydawać dziwne, uwielbiał jej nieśmiałość. Żadna nowość.
- W takim razie pytaj. - Jej poważna mina zaczęła go martwić. Naprawdę nie lubił kiedy była smutna lub coś ją dręczyło, a teraz bez wątpienia tak było.
- Co się stanie z nami, kiedy skończysz szkołę? - Ta kwestia męczyła ją już od dłuższego czasu. Joe przez ten krótki okres czasu stał się jej bardzo bliski. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, a ona zdążyła do tego przywyknąć. Kochał ją, a ona kochała jego. I chociaż początki były trudne, to teraz nie wyobrażała sobie, by  mogło go zabraknąć. Nie dopuszczała nawet do świadomości takiego prawdopodobieństwa. Po prostu za bardzo zależało jej na Josephie i nie chciała stracić kolejnego ważnego mężczyzny w swoim życiu.
- Nic. - Odpowiedział, jakby była to najbardziej  oczywista rzecz na świecie. I dla niego rzeczywiście taką była. Nie miał zamiaru rezygnować z ich związku dla głupiej  uczelni, którą wymarzył sobie jego cholernie despotyczny ojczulek. Nadal robił sobie nadzieję na jego studia prawnicze.
- To znaczy?
- Zostanę tu jeszcze rok i poczekam, aż ty dostaniesz dyplom. - Uśmiechnął się do niej i pocałował w czoło. Prawdę mówiąc już wszystko załatwił. Od września zacznie pracę jako pomocnik reżysera, aby odciążyć Kevina i dać zająć mu się rodziną. Przy okazji zarobi trochę pieniędzy i będzie go stać, by wynająć dla nich przytulne mieszkanie w Nowym Jorku. To wszystko było takie proste. Bynajmniej w jego wyobrażeniach. - A później będziemy żyli długo i szczęśliwie.
Demi zaśmiała się cicho. Joe powiedział to dokładnie w taki sam sposób, jak jej tata, kiedy opowiadał jej bajki na dobranoc. Czuła się spokojna i bezpieczna. Tak jak zawsze, kiedy miała go w pobliżu. Nic więcej nie było jej teraz potrzebne.
- Ale tak nie można...
- Dlaczego? - Złapał ją za podbródek i zmusił, by spojrzała mu w oczy. Naprawdę nie rozumiał, dlaczego była mu przeciwna.
- Bo cię kocham i nie chcę, żebyś przeze mnie rezygnował ze swoich planów. -Odrzekła z samozaparciem sześcioletniej dziewczynki, która próbuje wymusić na rodzicach kupno nowej zabawki. Ale ktoś kiedyś jej powiedział, że jeżeli się kogoś kocha, to powinno dać mu się odejść. A ona nie chciała czynić go nieszczęśliwym i niszczyć jego planów.
- Bycie z tobą to plan na całe moje życie. - Powiedział całkowicie pewien, jak jeszcze nigdy niczego wcześniej. Nawet jeżeli brzmiało to jak najbardziej kiczowata kwestia z komedii romantycznych. - I niczego nie chcę bardziej od siedzenia tutaj z tobą. - Pocałował ją przelotnie w usta, jedną ręką głaszcząc po kolanie.
- Naprawdę?
- Tak i zawsze o tym pamiętaj. - Odwrócił ją tak, że teraz siedziała przodem do niego.
Nie musieli nic mówić, bo rozumieli się bez słów. Zamiast tego objął ją opiekuńczo ramionami, a ona ufnie wtuliła się w jego tors. Uwielbiała zapach jego skóry pomieszany z  wonią wody kolońskiej, którą kochała. Jeszcze nie dawno uciekałaby przed nim, kryjąc się w najciemniejszych zaułkach tutejszej biblioteki, teraz jedynie znajdowała w jego objęciach bezpieczną przystań dla swoich zmęczonych myśli i ciała. Była pewna. Nie chciała być teraz nigdzie indziej. Mogłaby pozostać przy nim do końca świata i jeden dzień dłużej.

Cóż to za uczucie, kiedy realizm miesza się ze starodawną szekspirowską fikcją?

11 komentarzy:

  1. Rozdział genialny! Jestem ciekawa co wymyśliła Dani... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj... zaczynają się "schody". Mamusia miesza im w życiu i ciekawe co Nick, Kevin i Dani (wspólnie bądź oddzielnie) wymyślą na swatającą mamę. Demi cały czas taka nieśmiała do Joe, no ale pewnie on ją "ośmieli" niedługo. Ciekawe jak rodzice zareagują na decyzję Joe odnośnie rocznej przerwy w nauce. No nic czekam na nn. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział już nie mogę się doczekać następnego i tego co w nim wymyślisz

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta roczna przerwa Joe, hm. Sądzę, że jego rodzice nie bedą zadowoleni, a cała wina spanie na Demi. Coś czuję, że będzie się działo. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na nn :) 2 rozdział na forget--harmony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny świetny rozdział :D Mam nadzieję, że wszystko będzie ok i rodzice Jonas'ów odczepią się od Sel i Dem xd. Nie mogę się doczekać nn!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie to słodkie co robi Joe dla Demi <3 a rodzice Jonasów to jakieś ****** krótko mówiąc. A rozdział jak zawsze świetny :) :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Joe zachowuje się jak moj ideał xD mam nadzieje ze ich rodzice sir odczepia i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Joe jest taki romantyczny <3 a rodzice ich są niepojętnymi istotami których na ogół wkur***** swoje dzieci... :* dobra czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  10. świetna notka ;)
    zapraszam na mojego bloga o Demi i Joe http://vanessaandpaulaa.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratuluję zostałaś nominowana w Liebser Blogger Award!!!
    Szczegóły znajdziesz na http://hurts-in-paradise.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń